poniedziałek, 9 stycznia 2017

Moje własne dokończenie powieści Moc Przeznaczenia z serii Skrzydla Laurel

Hej, dzisiaj coś nietypowego. A mianowicie niedługie dokończenie jednej z moich ulubionych młodzieżowych serii. Mianowicie chodzi o Skrzydła Laurel, autorstwa Aprillyn Pike. Powiem na wstępie, że robione to było nieco "z biegu", gdyż zostałam poproszona o napisanie tego na międzyszkolny konkurs w moim województwie. I chociaż zostało to napisane ciurkiem w ciągu dwóch i pół godziny (słowa same cisnęły się na klawiaturę) to jednak efekt mojej pracy mnie zadowala. I jury konkursowe chyba również, bo że się pochwalę, zajęłam drugie miejsce. :-) Mam nadzieję, że komuś kto zdecyduje się poświęcić temu chwilę (być może inni fani przygód Laurel się tutaj odnajdą), również się spodoba.



Nerwowo zaciskała i rozluźniała dłoń, w której trzymała zmięty od tego gniecenia list. List, który spodziewała się dostać właściwie już dawno temu. Wyczekiwała go i podobnie jak Tamani była przygotowana na to, by zmierzyć się z jego treścią. On nie przychodził jednak długo i w końcu z nadzieją myśleli, że już nie przyjdzie. Przyszedł. Chociaż jego treść znali od dawna, czytanie jej drażniło ich serca tak bardzo, że oboje nie mogli wypowiedzieć żadnego słowa. W intensywnie zielonych oczach swojego partnera Laurel widziała łzy. Popatrzyła na Lilian bawiącą się w rogu pokoju swoimi maskotkami, które udawały prawdziwe bajkowe stworzenia. Jej ukochana córka. Dziecko, które stworzyła razem z Tamanim. Przypomniała sobie jak razem, codziennie doglądali kiełkującego nasionka, z którego wyszła ich mała dziewczynka. Byli wtedy tacy szczęśliwi, ale i jednocześnie przerażeni. Jeszcze nim Lilian wyszła z kielicha najpiękniejszego kwiatu, jaki oboje widzieli, byli świadomi tego, że ją stracą.
Ich córka była bowiem wróżką zimową. Należała do gatunku najpotężniejszych wróżek, stworzonych do władania Avalonem. To była jej prawdziwa kraina.. Chociaż Laurel i Tamani również należeli do tamtego świata, nie byli wróżkami zimowymi. I czuli się głęboko związani z światem ludzi. Po pamiętnej bitwie, jaka miała miejsce wiele lat temu, a w której śmierć poniosło wielu niewinnych, brali czynny udział, bitwa ta zakończyła się zwycięstwem Avalonu, zmęczeni, ale i pełni nadziei na nowe życie, opuścili tamten świat. Powrócili do miejsca, w którym wychowała się Laurel, chcąc pozostawić Avalon tylko w swojej pamięci. Zdecydowali się zamieszkać w Irlandii, w jednej z małych miejscowości, gdzie stale mieli kontakt z naturą. Laurel zrezygnowała ze studiowania, zamiast tego poświęcając swój czas i wkładając wysiłek w ich wspólny sklep z leczniczymi, ziołowymi preparatami. Pomysł na to podrzuciła jej przybrana matka, która sama zajmowała się naturoterapią. Prowadzili spokojne życie normalnych ludzi, którymi wróżka wiosenna i jesienna wcale być nie mogli, tak inne od ich szalonej młodości, takie jakiego pragnęli. Wymarzone. Kiedy Lilian okazała się wróżką zimową, wiedzieli że będą musieli się jeszcze raz skonfrontować z przeszłością i co najgorsze, porzucić swoje ukochane dziecko. Bo zabiorą im je na pewno, a oni nie mogli się ukryć. Nie pozwolą bowiem tak potężnej istocie magicznej żyć w ludzkim świecie, tym bardziej że pozostały tylko trzy wróżki zimowe, w tym jedna będąca u schyłku życia. Myśl o dobrym, poczciwym Jamisonie sprawiła, że kąciki ust Laurel na moment nieznacznie się uniosły. Przynajmniej jej dziecko będzie w dobrych rękach. Ale ta myśl wcale nie pomagała. Wstała od stołu jako pierwsza, a jej ukochany, dalej siedzący na krześle, znużonym spojrzeniem śledził jej ruchy. Odłożyła list na stół i podeszła do córki. Dziewczynka widząc podchodzącą do niej matkę odłożyła na moment zabawkę i spojrzała na nią swoimi niewinnymi, błękitnymi oczami, które wyrażały głębokie zaufanie i miłość. Jest taka cudowna, pomyślała Laurel i bardzo mocno, wręcz rozpaczliwie, objęła dziewczynkę. Ta nie wiedziała czemu w tym geście, który zawsze sprawiał, że czuła się bezpieczniej, nagle pojawiło się coś negatywnego. Wystraszyła się i rozpłakała. A wtedy emocje, które Laurel w przeciwieństwie do męża wstrzymywała na wodzy, puściły i również wybuchła płaczem. Więc płakała cała ta maleńka, niezwykła rodzina.
Nie pogodzili się z oddaniem córki, ale nie mieli też wyboru. Musieli się tam udać. I to zrobili. Nie musieli prosić o pomoc w szukaniu najbliższego portalu. Tamani, jako były wartownik królestwa doskonale, orientował się, gdzie go znajdą. W północnej części Irlandii, należącej do Wielkiej Brytanii, znajdował się jeden z nich. Wybrali się więc w swoją ostatnią, wspólną podróż. Nie była ona wcale aż tak straszna, jak myśleli. Chociaż przez większość czasu oboje milczeli, a Lilian spała, czuli jak łącząca ich niezwykła więź kochającej się rodziny unosi się we wnętrzu samochodu, prowadzonym przez Laurel. Dojechali do celu po kilkunastu godzinach. Tamani wychodząc z samochodu wziął córkę na barana i razem z kochaną kobietą poszli na spotkanie z przeznaczeniem. Strażnicy bramy najprawdopodobniej spodziewali się ich, gdyż nie musieli ich wołać, ani szukać. Tamani ze smutkiem zauważył, że wśród kilkuosobowej grupy strażników, nie ma żadnej znajomej twarzy. To oznacza, że te paręnaście lat temu zginęli oni wszyscy w bitwie. Wbrew jemu samemu przed oczami pojawiła mu się znana twarz Shara. Przerażona mina przyjaciela, w momencie kiedy ginął z rąk szalonej Klei została zepchnięta do głębokich czeluści jego umysłu. Teraz ten obraz został odsłonięty. Ciężar tkwiący w jego sercu powiększył się. Strażnicy otworzyli im przepiękną, magiczną bramę, prowadzącą do królestwa wróżek, które nie wyglądało tak samo, jak przy ich ostatnim pobycie. I to sprawiło, że odczuli ulgę. Wszystkie zniszczenia spowodowane tamtą straszliwą katastrofą zostały naprawione, a te budynki, których nie dało się naprawić zastąpionoinnymi. Ziemia znowu porośnięta była zielenią, wszędzie rosły drzewa i kolorowe rośliny. Nie było trupów, rozlanej krwi i masakry, na jaką patrzyli po raz ostatni będąc w Królestwie Avalonu. Było tak jak kiedyś. Brakowało tylko tych bliskich im osób i przyjaciół, których pochłonął wtedy mrok i szalona nienawiść pełnej żądzy zemsty, skrzywdzonej wróżki Klei. Tamani wzdrygnął się na myśl o tamtej kobiecie, która wyrządziła tak wiele złego. Po wejściu przez bramę, nie musieli długo czekać na posłanników z pałacu zimowego. Już na nich czekali. Nie odzywając się, pięknymi marmurkowymi ścieżkami prowadzili ich do centrum królestwa. Idąc z własnymi myślami, na spotkanie z władcami Avalonu, zapomnieli na moment o swojej sprawie i przenieśli się w przeszłość. Ale dużo dalszą przeszłość, niż piekło, które się tu wydarzyło. Laurel znowu była uczennicą akademika,w którym jej stary, poczciwy nauczyciel przekazywał jej tajniki alchemii. Na nowo była młodziutką nastolatką, która potajemnie spotykała się ze swoim prawdziwym ukochanym, który wtedy wydawał jej się tylko przyjacielem. Tamani dalej był pełnym szaleństwa wartownikiem, gotowym oddać życie za swoją podopieczną, a zarazem ukochaną dziewczynę. Na nowo przeżywali pierwsze kłótnie, pocałunki i wyznania. Laurel znowu targały sprzeczności, gdyż ciągle nie potrafiła porzucić swojego ziemskiego chłopaka i pozostać z tym jedynym. Tamani dalej czuł ogromną zazdrość wobec Dawida i pragnął rywalizować z ziemskim licealistą pod każdym względem. Wspomnienie tamtych burzliwych, pełnych namiętności i dziwaczności czasów, w których poznawali siebie na nowo, sprawiło im ogromną ulgę. Mimo powagi sytuacji, w której obecnie byli wybuchnęli śmiechem. Śmiechem, w którym można doszukać się ukłucia zawodu, żalu i sentymentu. To było oczyszczające.
Wkrótce doszli do pałacu wróżek zimowych, który dalej wyglądał oszałamiająco pięknie i przepełniony był magią. Poprowadzeni przez wróżki wiosenne, pełniące tu służbę doszli do komnaty audiencyjnej. Czekały na nich dwie, a raczej dwoje: Jason i Jaśmina. Cieszyło ich to, gdyż nie bardzo mieli ochotę na rozmowę z obecną królową Avalonu. Odbyły się więc nieformalne przywitania i uściski, oraz krótka rozmowa, o tym co działo się u nich, a co w Królestwie. Fakt, że nie było z nimi królowej był naprawdę pokrzepiający. Inaczej ta rozmowa nie miałaby tak swobodnej i przyjacielskiej atmosfery. Niestety wkrótce, kiedy zostało już powiedziane wszystko, co miało być powiedziane, nastało krępujące milczenie, którego obie strony doskonale się spodziewały. Ale nie trwało ono długo. Laurel sama zaprowadziła córkę do starego przyjaciela. Tamani szedł koło niej.
-Oddajemy wam ją.- powiedziała, patrząc w jasne oczy Jasona, w których jedno zasłonięte było mgłą. Następnie przyklękła przy malutkiej dziewczynce, która dopiero zaczynała poznawać świat i przytuliła ją mocno. Ojciec dziewczynki dołączył się do uścisku. A tym razem nie był to rozpaczliwy gest mówiący o słabości któregoś z rodziców i próbie zatrzymania dziecka przy sobie . Był to uścisk pełen miłości i oddania, który wcale nie znaczył: "żegnaj", a raczej "do zobaczenia, córeczko". Wiedzieli, że to słuszne od dawna, ale nie byli z tym pogodzeni. Aż do teraz. Bo spacer po ścieżkach Avalonu, ich krainy, pomógł im uporać się z cieniami przeszłości i widzieć nadzieję w przyszłości. Zrozumieli, że nie tylko pozostawienie córki wywoływało w nich taką rozpacz. Było tym także fakt, że obawiali się powrotu tutaj. Nie chcieli wracać do tego miejsca, a wraz z pozostawieniem Lilian w pałacu zimowym powroty tu będą nieodłączna częścią ich życia. Jednak teraz Avalon nie kojarzył im się już tylko z tym, co tu ostatnio przeżyli. Było to miejsce dla magicznych istot, chcących prowadzić swoje życie bezpiecznie i ciekawie. Wspaniała kraina, taka jak ludzka. Ich córka pomoże utrzymać tę krainę bezpieczną i przyjazną, rozkwitającą. Laurel nie wiedziała, skąd to przeczucie, ale widziała w niej przyszłą królową. Chociaż nie chciała, zluźniła uścisk rozespanej dziewczynki, która zdawała się rozumieć swoje przeznaczenie. Poczuła jak sucha i zmarszczona dłoń Jasona dotyka jej ramienia. Uśmiechnęła się do niego. Wkrótce i Tamani zostawił Lilian oraz podszedł do niej. Wszyscy będący w komnacie czuli w swych sercach spokój. Zostali w Avalonie jeszcze jakiś czas, odwiedzając znajome im miejsca i przygotowując się mentalnie na codzienność bez ich ukochanego maleństwa. Chociaż nie było to łatwo, przestali odczuwać żal. Na nowo zaczynali kolejny etap wspólnej podróży. 

Ilustracja użyczona od:  http://www.deviantart.com/art/Laurel-and-Tamani-176189446




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz