środa, 29 marca 2017

Krótkie opowiadanie "Szansa nie puka dwa razy do drzwi"

Hej! Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moje niedługie opowiadanie napisane w języku polskim i później przetłumaczone na język angielski, które zdobyło II miejsce w konkursie wojewódzkim. :) Wersja polska jest dłuższa i z innym zakończeniem, gdyż angielską musiałam skrócić z powodu limitu słów (350 max) i tym samym obciąć jej zakończenie.

Wersja w języku polskim: 
Cienkie skrzydła koloru hiacyntowego leżały na wilgotnej od porannej rosy trawie, która miast koloru zielonego zdobiona była czerwienią krwi sączącą się z tych kruchych skrzydeł, które już nigdy nie polecą. Obok leżała moja przyjaciółka, Raven- jedyna mi podobna istota, którą znam. Jesteśmy wróżkami. Jedynymi jakie pozostały z wielkiej społeczności, która została wybita przez potwory, zwane ludźmi. A teraz jedna z nas ma szansę zostać tym potworem. Kiedy usłyszałam o tej możliwości, ucieszyłam się jak głupia. Życie wróżki nie jest łatwe, nawet teraz, kiedy ludzie zapomnieli już o nas, a nawet jeśli nie, to nieznane nie wydawało im się już takie straszne. Wręcz przeciwnie- chcieli nas poznać. Świat się zmienił, a ja starsza, niż najstarsze drzewa świata- obserwowałam tą zmianę. Świat stał się cudowny, ale nie dla nas, bo my żyłyśmy, aby przetrwać. Z dnia na dzień to samo. Przetrwanie. I wszechogarniające znużenie. Więc kiedy nasz jedyny, ludzki przyjaciel- naukowiec Roland powiedział nam, że przypadkiem stworzył miksturę, która mogłaby przemienić jedną z nas w człowieka, oszalałam. Ze szczęścia i z żalu. Bo Roland nie umiał odtworzyć mikstury, którą przygotował. I tylko jedna z nas mogła dostąpić zaszczytu zostania człowiekiem. Kłóciłyśmy się o to z Raven. Ona chciała, bym to ja zaczęła nowe życie, jej tak na tym nie zależało jak mi, ale ja nie chciałam jej też porzucać. Ostatnie wiec nasze dni były bardzo burzliwe, ale teraz moja kochana Raven leżała na ziemi, wijąc się z bólu. Łzy ciekły mi po policzkach obfitym strumieniem. Jej cierpienie bolało również mnie. I to wszystko z tak błahego powodu. Kiedy leciałyśmy w stronę domu Rolanda, by powiedzieć, że rezygnujemy z jego propozycji, zahaczyła skrzydłami o metalowe ogrodzenie. Taka bezsensowna i głupia śmierć dla kogoś takiego cudownego i inteligentnego jak ona. Bo to na pewno skończy się śmiercią. Wiedziałam o tym i chociaż ta decyzja będzie mi ciążyć już zawsze, musiałam to zakończyć. Dobiłam więc najbliższą mi osobę, zakrzywionym sztylecikiem, zrobionym z ostruganej gałązki. Ta chwila była dla mnie dłuższa, niż całe moje życie. Ale patrzenie na jej cierpienie i nie zrobienie z nim nic splamiłoby moją starą duszę bardziej. Potem odeszłam, krwawiąc na sercu, szłam w stronę miejsca, które od początku miało być celem naszej dzisiejszej podróży. Koniec nieustannej i bezsensownej egzystencji, którą rozświetlała tylko obecność mojej przyjaciółki. Teraz jej przy mnie już nie będzie, ale później znajdę czas na rozmyślania o tym. Teraz muszę się spieszyć. Szansa nie puka dwa razy do drzwi.

Wersja w języku angielskim:
 Thin wings colored hyacinth lying on the grass morning dew, it was soaked with blood. I watched beside my only friend, Raven, only one is like me, that I know. We are fairies. The only ones that remained of the great community that has been behind by the creatures called human beings. And now, one of us has a chance to be this monster. When I heard about this possibility, that they were happy like a fool. Fairie Life is not easy, even now, when people forgot about us, and even if not, it does not seem alien to them already so terrible. At contrary- they wanted to know everything about us. The world has changed, and I, older than the oldest trees - watched this change. The world has become miraculous, but not for us, simply because I lived to survive. From day to day, as well. Survival. And the overwhelming weariness. So when our only human friend-scientist Roland told us that he created a potion that can transform one of us in a man, he's mad. With joy and sorrow. Roland because he could not play the potion that prepared. And only one of us can have the honor of becoming a man. We quarreled about the Raven. She wanted me to began a new life, I wanted it for her, I did not want to give up too. So our last days were very turbulent. And now, my dear Raven lay on the ground, writhing in pain. Tears ran down my cheeks abundant stream. Her pain hurted me too. And all this with such a trivial reason. When I flew toward the house of Roland, to tell him that he was resigning from the proposals, Raven hooked wings metal fence. Such a senseless and stupid death of a wonderful and intelligent as she. Because it will certainly result in death. Unable to longer look with a bloody scar on the heart, I left it. I had time to kiss her on the forehead. Now I have to rush. Opportunity does not knock twice on the door.